sobota, 26 kwietnia 2014

Chapter thirteen

"I got a feeling I might have lit the very fuse
That you were trying not to light"
Arctic Monkeys, Knee Socks


Zadrżała ze strachu, kiedy pierwszy piorun przeciął czarne niczym węgiel niebo. Dookoła było tak ciemno, że tylko podczas rozbłysków widziała gdzie kończy się klif, a zaczyna wzburzone morze. Szła powoli, walcząc z zaciekłym deszczem i starając się wypatrzeć w oddali znajomą sylwetkę kogoś, kogo od zawsze uważała za swojego przyjaciela.
Podniosła głowę i zmrużyła oczy, zasłaniając je dłonią przed deszczem. Z początku nic nie widziała, ale gdy podczas kolejnego rozbłysku popatrzyła w stronę klifu, dostrzegła go.
Stał spokojnie, wyprostowany i zamyślony, wpatrując się w niespokojne fale, rozbijające się o ścianę klifu. Może szalało tuż pod jego stopami.
Przyspieszyła kroku, ale była zbyt przerażona i niepewna, by krzyknąć i zawołać go po imieniu. Bała się, że mężczyzna tylko jej się przywidział, albo nie był tym, kogo szukała. Gdy była już zaledwie trzy metry od niego, rozpoznała Liama. Mokre włosy spadały mu na czoło, a na twarzy wciąż miał ten sam, trzydniowy zarost, który widziała przed jego wyjazdem.
Łzy spłynęły po jej policzkach i złączyły się z kroplami deszczu na jej twarzy, kiedy popatrzyła na mężczyznę.
- Liam… - jęknęła i całą siłą woli powstrzymała się przed rzuceniem mu na szyję. Chciała wiedzieć wszystko to, co działo się z nim, podczas jego nieobecności. Chciała, by powiedział jej, że wyjechał i wrócił innym statkiem. Że nadal ją kochał i chciał zostać z nią na zawsze. Że  b y ł. Był i fizycznie istniał na tym świecie, a nie tylko w jej głowie.
- Fay. – Popatrzył na nią z czułością, jaką widziała w jego oczach już nie razleczpo raz pierwszy spowodowała ona tak ogromny skurcz w okolicach jej serca. – Wiedziałem, że kiedyś się dowiesz…
Na chwilę wstrzymała oddech, analizując w myślach jego słowa. Łzy nie przestawały lecieć z jej oczu i jeszcze nigdy nie była aż tak wdzięczna za ulewny deszcz.
- A więc to prawda? – zapytała, łamiącym się głosem.
- Przepraszam – odrzekł tylko, odwracając spojrzenie.
- Nie jesteś prawdziwy? Jesteś tylko w mojej głowie? – Patrzyła na niego długo, ale nie uzyskała żadnej odpowiedzi. Pomyślała o tych wszystkich razach, kiedy była przekonana, że zostawia Meg z Liamem jako opiekunem i o dniu, w którym zginęła jej siostra. Poprosiła wtedy przyjaciela, by popilnował niej przez kilka godzin. Boże. Meg zginęła przez nią.
- Jak to możliwe, Liam? Jak możesz być tak prawdziwy, a jednocześnie nierealny?
- Nie wiem, Fay. To nie ja siebie stworzyłem… - wyszeptał. Przez dźwięki ulewy ledwo co potrafiła go zrozumieć. A może po prostu tak to sobie wyobraziła?
Nastąpiła chwila ciszy, po której Fay westchnęła, splatając ręce na piersi i garbiąc się lekko, przeciążona ilością wrażeń z ostatnich kilku godzin. Liam spojrzał w jej kierunku i odetchnął głęboko, po czym zbliżył się do niej i oplótł ją ramionami. Jego ciało wciąż dawało jej przyjemnie ciepło, bezpieczeństwo. Jak mogła tak oszukiwać swoje zmysły?
Stali przez chwilę, złączeni w uścisku.
-Wciąż jesteś na mnie zła? – zapytał się jej w końcu Liam, opierając podbródek o jej czoło.
- Nigdy nie byłam na ciebie zła.
- Jaka więc byłaś?
- Zraniona.
Poczuła jak jego pierś unosi się wysoko, kiedy wzdychał z bólem, słysząc jej słowa. Wiedziała już teraz, że każda jego reakcja jest wytworem jej wyobraźni, jednak tym bardziej ciężko było jej pogodzić się z wszystkim, co robił Liam. Nie pocieszały ją gesty, które powinny pocieszać, bo czuła, że jest to jak klepanie samej siebie po ramieniu. Przytulanie z powietrzem.
- Pamiętasz ten jeden raz, kiedy chciałam skoczyć z klifu, a ty mnie złapałeś? – zapytała się go, dobierając ostrożnie słowa. Liam kiwnął głową z wahaniem. – Czy to oznacza, że tak naprawdę powstrzymałam samą siebie? Gdybym chciała, mogłabym skoczyć?
- Tak – odpowiedział powoli. – Nie potrafię cię powstrzymać. Wtedy po prostu nie chciałaś skakać, a ja byłem tą częścią umysłu, która musiała cię kontrolować.
- Liam. Chcę skoczyć – powiedziała stanowczo, odsuwając się od niego na krok i patrząc prosto w oczy.
- Nie chcesz, Fay. Uwierz mi.
- Chcę, i zrobię to. Nie mam już siły, żeby radzić sobie z tym wszystkim. Niedługo wyjedzie ciotka z Harry’m i Blair, skończę wizyty u doktora Louisa, ty nigdy nie będziesz kimś, kogo myślałam, że kocham… Liam, zostanę sama. Nie chcę być sama…
- Rozumiem – wyszeptał, spuszczając wzrok. Z niedowierzaniem patrzyła na niego, kiedy przestał ją odsuwać od pomysłu samobójstwa. Jej własny wymysł wyobraźni wyraził na to zgodę. Podjęła ostateczną decyzję.
Kolejna błyskawica przecięła niebo, po czym rozbrzmiał potężny grzmot. Poczuła jak ziemia trzęsie się jej pod stopami. W świetle pioruna podeszła na skraj klifu. Popatrzyła w ciemną toń i wyobraziła sobie skok. Krew przepełnioną adrenaliną. Pęd powietrza. Uczucie, że po raz ostatni w swoim życiu czuje się samotna i słaba.
Liam podszedł do niej i stanął wraz z nią na skraju klifu, dotykając jej dłoni. Nie zdziwiła się, że chciał skakać razem z nią. Potrzebowała teraz kogoś, kto doda jej odwagi, by uczynić ten pierwszy krok w pustą przestrzeń. Uśmiechnęła się ciepło do niego i spojrzała w dół, podczas gdy następna błyskawica rozświetliła wodę. Nagle zamarła, wpatrując się w fale i nie wierząc w to, co widzi. Po kilku sekundach znów zapadła ciemność, lecz Fay nie potrafiła już myśleć o skoku. Coś, co zobaczyła tam na dole sprawiło, że jej serce przestało pracować należycie.
Postanowiła poczekać na kolejny rozbłysk światła, by upewnić się, że to, co zobaczyła nie było tylko przywidzeniem. Pochyliła się nad krawędzią i wyczekiwała z uwagą, a gdy rozbrzmiał grzmot, otworzyła szeroko oczy z przerażenia. Na powierzchni wody unosiło się drobne, kobiece ciało.

* * *

Trzymała się z daleka od całego zamieszania. Od wrzeszczącej ciotki, od milczącego Harry’ego, od policji i przypadkowych gapiów, którzy przyszli sprawdzić, co przerwało ten spokojny, wtorkowy poranek. Wróciła do domu biegiem, zaraz po tym, jak odkryła ciało dryfujące u stóp klifu i zadzwoniła po pomoc, jednak wszyscy odpowiadali jej, że są bezsilni wobec wściekłego sztormu, który panował teraz na morzu. Burza uniemożliwiała akcję ratunkową. Szczególnie tuż przy ostrych skałach, o które łatwo rozbić nawet najsolidniejszą łódź.
Tak więc czekali do rana. Fay, Harry i ciotka Georgia. Siedzieli przy stole w jadalni i milczeli, tak jak to już mieli w zwyczaju od pewnego czasu. Ciotka rzucała niespokojne spojrzenia po całym pokoju, jak gdyby czekała tylko, by Blair magicznie pojawiła się tuż obok niej i wyjaśniła, że zgubiła się w drodze po poranną gazetę.
Burza ustała o świcie i wtedy właśnie nad morzem zjawiła się grupa mężczyzn, którzy podpłynęli niewielką motorówką pod skały otaczające klif i wyłowili ciało ze słonej wody. Fay nie chciała na to patrzeć. Nie chciała wiedzieć, jak wygląda ktoś, kto spędził ponad dwadzieścia godzin nasiąkając cieczą. Już na samą myśl o tym robiło jej się niedobrze.
- To miałam być ja… - szepnęła pod nosem, zapominając, że przecież nikt jej nie słucha. Stała sama na skraju plaży, kilkaset metrów od zbiegowiska. Widziała jak Harry pomaga mężczyznom wyciągnąć ciało z motorówki i jak po chwili odchodzi od nich, by zwymiotować. Ciotkę Georgię zakrył tłum, ale wyraźnie słyszała jej szlochy nawet z takiej odległości. Sama również miała łzy w oczach.
I nagle poczuła coś ciężkiego w piersi. Coś, czego nigdy wcześniej nie doświadczyła. Nagle, widząc Harry’ego pochylonego nad przerzedzoną trawą, oddychającego powoli, chociaż z trudem, zrozumiała jak łatwo było jej uporządkować swoje myśli. Jak łatwo było wszystko sobie wyjaśnić. Wystarczyło działać powoli, krok po kroku. Wszystko praktycznie wyjaśniało się samo, kiedy cierpliwie czekała.
Więc wróciła do domu i czekała.
Przyglądała się jak słońce powoli wznosi się nad Brighton a następnie opada po drugiej stronie zatoki. Patrzyła jak dzień mija, a ciotka Georgia i Harry wciąż nie wracają do domu. Tak właśnie będzie wyglądać jej życie, kiedy odjadą. Widziała Liama, siedzącego na kanapie w salonie, lecz zignorowała go. Nie potrafiła już do niego mówić tak, jak to kiedyś robiła. Rozmowa z nim wydawała jej się teraz nienaturalna. Musiała poczekać na Harry’ego i powiedzieć mu coś, co powinna wyznać już dawno temu.
W końcu, około piątej po południu, frontowe drzwi zaskrzypiały i otworzyły się szeroko, a do środka weszła ciotka Georgia i Harry. Chłopak bez słowa ruszył po schodach na górę i zamknął się w swoim pokoju. Trzaśnięcie jego drzwi wywołało w Fay przeszywający serce ból. Obserwowała jak odchodzi w milczeniu.
Ciotka Georgia za to starła białą, przemoczoną chusteczką łzy z policzków i zerknęła na dziewczynę niepewnie. Otworzyła usta, by coś powiedzieć, ale żaden dźwięk się z nim nie wydobył. Fay oderwała wzrok od schodów, po których szedł Harry i zwróciła spojrzenie na ciotkę.
- Tak? – zapytała, próbując zachęcić kobietę do rozmowy. Gdy tylko wypowiedziała to słowo, uświadomiła sobie, że dokładnie tak samo zwracał się do niej doktor Louis, kiedy próbował nawiązać z nią kontakt.
- Ja… Ja muszę wracać – wyszeptała w końcu ciotka Georgia, zamykając powieki, by się skupić. Na pierwszy rzut oka widać było, że kobieta jest na skraju załamania nerwowego. – Dzisiaj.
- Jest ciocia pewna? – Fay zmarszczyła brwi, przyglądając się kobiecie z uwagą. – Nie lepiej by było, gdyby ciocia odpoczęła chociaż jeden dzień? Wygląda ciocia…
- Nie, nie. Ja musze… Pogrzeb… Wszystko trzeba szybko przygotować. – Wypowiedzenie każdego słowa zajmowało jej niesamowicie dużo czasu i energii, ale Fay stała cierpliwie i przysłuchiwała się jej, czekając aż skończy. – Moje rzeczy są już spakowane, wezmę je i pojadę ostatnim pociągiem z Brighton. Wyjeżdża za jakąś godzinę.
- Nie uważam, żeby to był dobry pomysł…
Fay nigdy nie żywiła ciepłych uczuć względem ciotki i nie było to dla nikogo tajemnicą, jednak nawet teraz, nawet, kiedy wiedziała, że kobieta straciła córkę, jedynym o czym mogła myśleć było to, że im szybciej odjedzie ciotka, tym szybciej z jej życia zniknie Harry. Miała godzinę, by wszystko naprawić.
Zapukała do jego pokoju, lecz nikt w środku się nie odezwał. Niezrażona, nacisnęła klamkę i popchnęła drzwi, postępując jeden krok do przodu. Harry siedział na łóżku, zwrócony do niej plecami.
- Harry? – powiedziała cicho, podchodząc do niego. Nie zareagował, więc wyciągnęła dłoń w jego stronę i delikatnie dotknęła jego ramienia. Drgnął lekko.
- Wyjdź, proszę cię. – Jego głos był żałośnie cienki i lękliwy. Dopiero wtedy dotarło do Fay, że Harry płakał i próbował ukryć przed nią łzy. Bez wahania wskoczyła na łóżko i przysunęła się bliżej niego, obejmując go ramionami. Była o wiele mniejsza i drobniejsza od chłopaka, ale wciąż czuła, że jej ciepło jest właśnie tym, czego Harry może teraz potrzebować.
- Zostaniesz? – zapytała, wtulając twarz we wgłębienie pod jego obojczykiem.
- Dobrze wiesz, jaki jest mój warunek… - mruknął Harry, ścierając ostatnią łzę, która spływała wzdłuż linii jego żuchwy.
- Wiem… - zawahała się. Serce zaczęło pulsować jej w piersi nienaturalnie szybko, a w głowie zaszumiało od adrenaliny. Dokładnie jak wtedy, gdy chciała skoczyć. Nie było żadnej różnicy. Miłość jest jak skok z klifu. Wzięła głęboki wdech. – Kocham cię.
Zwrócił na nią zaczerwienione oczy, w których oszołomienie mieszało się ze szczęściem.
- Kocham cię i przepraszam, że tak długo zajęło mi uświadomienie sobie tego. Jestem idiotką Harry… Kocham cię, bo od kiedy się poznaliśmy widziałeś już praktycznie wszystkie moje demony a i tak chcesz jeszcze ze mną przebywać. I nienawidzę siebie za to, że tak bardzo musiałeś przeze mnie cierpieć.
Powiedziała to. I gdy tylko skończyła mówić, poczuła jak emocje opadają. Jak następuje ulga. Jak spada w dół, lecz ten moment wcale się nie kończy, a trwa i trwa. I Harry leci tuż obok niej.
- Ja też cię kocham, Fay. Nigdy w życiu nie kochałem nikogo tam mocno – wyszeptał, dotykając dłonią jej policzka i zbliżając swoją twarz do niej. Zaczerpnęła powietrza, zamykając oczy, by się uspokoić. Każdy dotyk Harry’ego zostawiał na jej skórze ślady, wypalał blizny, które tylko ona była w stanie zobaczyć.
Poczuła jego ciepły oddech na swojej szyi, a potem jego dłoń, powoli przejeżdżającą wzdłuż jej ramienia, zostawiając na nim gęsią skórkę, w miejscach, których dotknął. Jego miękkie usta, dotykające jej ust. Klatka piersiowa, która unosiła się i opadała tuż przy jej ciele.
Zatracała się w uczuciu tak intensywnym i obezwładniającym, że jeszcze przed kilka dobrych chwil nie była świadoma, że właśnie dokonała skoku. Dokonała największego skoku w swoim życiu i po raz pierwszy poczuła się szczęśliwa.
Godzinami leżeli na łóżku Harry’ego i najzwyczajniej w świecie wpatrywali się w sufit. Żadne z nich nie czuło potrzeby by mówić. Od kiedy się poznali, oboje zdążyli nauczyć się wiele od siebie nawzajem. On wiedział już, że milczenie wcale nie powoduje ciszy, a jedynie ją przedłuża. Ona, że nie trzeba spadać, żeby upaść i nie trzeba upaść, żeby spadać. Wystarczy zrobić ten pierwszy krok i cierpliwie czekać.

Na szafce nocnej obok łóżka stała fotografia jej ojca z dnia zakończenia roku szkolnego w liceum, gdzie był nauczycielem. Nie było w tym nic dziwnego, ponieważ dom przepełniony był starymi zdjęciami jej rodziny, lecz ta konkretna scena przykuła jej uwagę. Spojrzała na rząd uczniów za swoim ojcem i ściągnęła brwi z konsternacją.
Wzięła ramkę ze zdjęciem do ręki i przyjrzała się niskiemu chłopakowi w pierwszym rzędzie, który stał po prawej stronie jej ojca.
- Coś nie tak, Fay? – zapytał się jej Harry, spoglądając na nią niepewnie.
- Nie. Nie wiem… - zawahała się. Ten niewysoki brunet kogoś jej przypominał. Oczywiście fotografia miała już prawie sześć lat, więc mógł być to po prostu zbieg okoliczności, ale coś w uśmiechu chłopaka wydawało jej się dziwnie znajome.
Wyciągnęła zdjęcie z ramki i odwróciła je. Tak jak się spodziewała, na odwrocie znajdowały się podpisy większości uczniów. Odszukała miejsce w którym ustawiony był brunet i przygryzła dolną wargę, zamierając.

Z pozdrowieniami dla najlepszego wychowawcy na świecie
- Louis


__________________________________


Czytam - Komentuję
 Doceniam każdą opinię, jeśli ma więcej niż dwa zdania pojedynczo złożone ;)
Muszę się wam pochwalić: Jutro jadę do Anglii!  Znajdę tam ten klif! Zobaczycie! On istnieje! :D

15 komentarzy:

  1. Wow! Śmierci Brail się nie spodziewałam! Jak przeczytałam to o tym zdjęciu to pomyślałam sobie że Lou to przyrodni brat Fay! I zabił jej siostrę ponieważ chciał się zemścić za to że one miały ojca a on nie!
    Z
    Czekam na next!
    Pozdrawiam:*
    Ps. Ale ci dobrze! Na ile jedziesz do Anglii? Życzę powodzenia w poszukiwaniu tego klifu!
    Jest pierwsza aaa!

    OdpowiedzUsuń
  2. O moj Boze. Nie no. Brail nie zyje? Jeszcze to z Louis'em? Wyznala mu milisc Harremu? Dziewczyno. Swietnie piszesz! Rowniez zycze powodzenia w znalezieniu tego klifu c:

    OdpowiedzUsuń
  3. A znajdź klif! tylko nie skacz xd

    I co wychodzi teraz na to że Louis był w klasie jej ojca?.. I pewnie ma to coś wspólnego ze śmiercią Meg..
    I nie wierzę że Blair nie żyje ;c

    Jakie są powiązania rodzinne Harrego i Fay? Tak apropo wyznawania miłości ;d

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mama Harry'ego - ciotka Georgia, jest matką chrzestną ojca Fay. Żadnych rodzinnych powiązań :P

      Usuń
  4. genialne.
    Louis jest .. mordercą? Może ojciec Fay jakoś go skrzywdził, ale czy ja wiem? Krąg podejrzanych się pomniejsza, ale nadal wszystko jest możliwe. I jeszcze śmierć B. Matko kochana, jesteś niesamowita. :)
    ojejku, zazdroszczę. to co? miłej podróży, wycieczki i odpoczynku :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Boze boze genialne jak zawsze. Masz tak wielki talent do pisania ze brak mi słów ..cale opowiadanie tworzy tak spujną calosc ....KOCHAM .....to jest moj ulubiony blog .....czekam na next ....:*** <3 <3 <3

    OdpowiedzUsuń
  6. O boze ;o Lou ją zabił? Nie to nie jest prawda... +wreszcie wyznała seoje uczucua
    Jest spoko, ale nie wystarczylo mi teraz :( chce wiecej! x

    OdpowiedzUsuń
  7. Cóż za intrygujący rozdział! Tyle się dzieje, że muszę sobie to wszystko w głowie poukładać. Liam, śmierć Blair, wyjazd ciotki, wyznanie miłości i co najważniejsze jej odkrycie. Z każdym rozdziałem zaskakujesz mnie coraz bardziej!
    Wiemy już, że Liam jest jej wytworem wyobraźni, wiemy że Louis był w klasie jej ojca. Zastanawia mnie tylko jedno, mówiła że w dniu śmierci Meg Fay zostawiła ją pod opieką Liama. Czyli wychodzi na to, że Meg przez kilka godzin była sama. Sama nie wiem, ale wydaje mi się że skoro Fay mogła wymyślić Liama to równie dobrze mogła zrobić coś swojej siostrze, a teraz jej umysł płata jej figle, myśli że ktoś ją prześladuje grozi jej a to ona sama nieświadomie to robi. Nieee to raczej nie możliwe. Ale głupie teorie snuje :D
    Podejrzewam też teraz Louisa. Albo już sama nie wiem kogo. Chyba wszystkich! :D
    Dobra kończę już swoje wywody, ale muszę napisać jeszcze jedno, rozdział wyszedł Ci zajebisty! Na prawdę czytało mi się go przyjemnie! Jestem bardzo ciekawa co też wydarzy się w kolejnym rozdziale.

    O zapomniałabym! Ale Ci fajnie! Mam nadzieję, że uda Ci się odnaleźć ten klif i zrobić dla nas zdjęcie! :) Baw się dobrze i wypoczywaj, tak abyś nabrała dużo weny na dalsze pisanie!
    Pozdrawiam Asiek :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Witaj, ostatnio zaniedbałam trochę komentowanie blogów, które czytam, ale wiedz że cały czas czytam. Uwielbiam to opowiadanie. Uwielbiam to jak piszesz. Robi się tu coraz goręcej. Coraz więcej rzeczy się wyjaśnia, choć wciąż brakuje decydującego kawałka układanki. Nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału! Pozdrawiam serdecznie i życzę weny!

    Btw, do jakiego miasta się wybierasz? Może gdzieś blisko mnie ;P Chociaż skoro chcesz szukać klifów to pewnie nie, bo ja mam dość daleko do wielkiej wody :D
    Agnes

    OdpowiedzUsuń
  9. Ja już nie wiem co myśleć, nie mam pojęcia czym mnie zaskoczysz i wyczekuję chwili, gdy się to wszystko rozwiąże. Ty nie udajesz, że umiesz pisać. Ty potrafisz!
    Pozdrowionka.
    I czekam na dowód, że klif Fay istnieje. ;)

    OdpowiedzUsuń
  10. No cześć kochanie! Rozdział przeczytałam od razu, ale właśnie w nocy, o wpół do pierwszej mam chwilę, żeby naskrobać jakiś komentarz, więc wybacz zwłokę. W ogóle mam nadzieję, że dobrze bawisz się w Anglii i zdobyłaś ten klif :)
    Louis coraz bardziej mnie intryguje. Ok, miałam od niego nie zaczynać swojej wypowiedzi, ale najlepsze zostawię sobie jednak na koniec, bo wiesz.. emocje! W dodatku ten dopisek pozostawiony na zdjęciu. Nie chcę rzucać oskarżeniami, bo kiedy zrobiłam to w stosunku do Liama, okazało się, że on w ogóle nie istnieje, więc tym razem wolę nie ryzykować. Ale muszę jednak powiedzieć, że doktorek wydaje się coraz bardziej podejrzany. Może właśnie chce zatuszować swoje prawdziwe oblicze pod maską doskonałego i bardzo dobrego specjalisty. Kto go tam wie. Mam nadzieję, że wszystkiego niebawem się dowiemy.
    Kolejna sprawa to Blair. Byłam totalnie przerażona, czytając o tym, co zobaczyła z góry Faith. Miałam nadzieję, że to jakieś przypadkowe ciało i naprawdę byłam w szoku, kiedy wyszło na jaw, że to właśnie dziewczyna, która przecież niedawno straciła wzrok. Ciotka Georgia od razu postanowiła wyjechać, ale w zasadzie.. nie ma się jej co dziwić. Pewnie postąpiłabym w ten sam sposób. Pomimo tego, że zawsze bardzo mnie irytowała, nawet jej teraz współczuję. Straty własnego dziecka nie powinno się podważać.
    No i moja ulubiona część tego rozdziału jak i tego komentarza - FAY I HARRY! FAY I HARRY! Omg, tak bardzo się ucieszyłam, kiedy dziewczyna odważyła się wypowiedzieć w końcu te dwa piękne, najważniejsze słowa. Wspaniała chwila i na pewno zostanie w mojej pamięci na długi czas.
    Czekam na rozdział kolejny, dużo weny i wszystkiego. Mocno ściskam <3

    OdpowiedzUsuń
  11. No i jest, tak jak myslałam Lou staje się coraz bardziej interesującą osobą w naszym opowiadaniu. Dodatkowo intrygujący podpis pod zdjęciem Umhs.
    Scena z Liamem, bardzo mnie rozczuliła. Taki idealny Liam za idealny faktycznie nie istnieje i oh. To trochę tratujące myśli. A cała sprawa z klifem no i Blair cóż, poczułam ciarki. Kiedy mowa była o ciele od razu wiedziałam, że to ona w końcu jej szukali i oh ona tak wiele straciła.
    Ciepełkiem jest ostatni fragment, którego oczywiście nie można pominąć Fay i Harry, chwila którą będzie trzeba pamiętać długo, tak myślę :)
    Pozdrawiam i weny ;)

    OdpowiedzUsuń
  12. Kiedy będzie następny? :-)

    OdpowiedzUsuń