sobota, 7 grudnia 2013

Chapter one


"Couldn't tell what would happen next
But as weeks went by look what turned to best.
Let it struggle just a little more"


Fay nigdy nie dzieliła ludzi na tych, których lubi i tych, których nie lubi, ale gdyby ktoś kiedyś poprosił ją o zrobienie takiej listy, na pewno ustawiłaby ciotkę Georgię po tej najciemniejszej i najbardziej splamionej stronie barykady. Nigdy nie przepadała za starszą kobietą. Nawet, gdy jeszcze żyli jej rodzice i ciotka nie wykazywała żadnego zainteresowania ich ogromnym domem, który Fay dostała w spadku. Po prostu w postawie staruszki zawsze było coś, co odrzucało dziewczynę.
Ciotka Georgia pierwszy raz ujawniła swoje prawdziwe oblicze dzień po pogrzebie państwa Collinsów, rodziców Meg i Fay, gdy stanowczo zażądała oddania jej władzy nad gospodarstwem, ponieważ – jak to wtedy ujęła – młode dziewczynki nie były jeszcze gotowe, by podjąć się takiej odpowiedzialności. Reszta rodziny nie zgodziła się jednak z jej pomysłem i Fay szczęśliwie zatrzymała swój spadek wraz ze wszystkimi pokojami, chowającymi pamiątki i wspomnienia po jej rodzicach. Teraz jednak, po śmierci Meg, dziewczyna spodziewała się kolejnego ataku.
Pierwsze oznaki nadciągającej burzy ujawniły się już podczas niedzielnego obiadu, gdy ciotka Georgia przyjechała do byłej rezydencji państwa Collinsów tak szybko, jak pozwalały jej na to rozkłady jazdy pociągów pomiędzy Brighton a Londynem. Kobieta przywiozła ze sobą pięć wypchanych po brzegi walizek i zapowiedziała od progu, że zajmie największą sypialnię w domu na kilka tygodni, by doglądać zdrowia psychicznego bratanicy.
Fay z początku była zbyt słaba by się sprzeciwiać. Zbyt rozkojarzona ubiegłymi wydarzeniami i zbyt oślepiona wizją zemsty na mordercy własnej siostry, by zobaczyć, na co się kroiło. Pierwszy przebłysk świadomości dotarł do niej, gdy ciotka zaczęła zgłaszać obiekcję, co do zaproszenia Liama na podwieczorek, kilka dni po zabraniu ciała Meg do prosektorium na badania.
Oczywiście Fay nic sobie nie robiła ze zgryźliwych uwag ciotki, na temat jej przyjaciela. Liam był częścią jej rodziny od pierwszego dnia w liceum, kiedy usiedli ze sobą w autobusie szkolnym. Był jej bratem i jedyną, bliską osobą, która jej pozostała. Potrzebowała go, chociażby dla zachowania psychicznej równowagi, pomiędzy tym, co prawdziwe, a tym, co zaczęło się tworzyć w jej głowie, kiedy zostawała sam na sam z własnymi myślami.
Liam dostał zaproszenie. Ciotka obraziła się i przypaliła pudding, którego Fay i tak by nie tknęła, chociażby przez sam wzgląd na fakt, że przygotowała go znienawidzona przez nią kobieta. Chciała, jak jeszcze nigdy wcześniej, wyrzucić staruszkę za próg, ale nie mogła tego zrobić. Nie przed pogrzebem. Ciotka Georgia, chociażby niewiadomo jak zgryźliwa i irytująca, wciąż była częścią rodziny Collinsów, a więc także miała prawo do pożegnania się z najmłodszą bratanicą. A świętym obowiązkiem Fay było ugościć rodzinę, co oznaczało, że z dniem, w którym będzie mogła ogłosić datę pogrzebu siostry, do jej domu zacznie przybywać mnóstwo wujków, ciotek, kuzynów i dziadków, by wziąć udział w uroczystości.
Na szczęście wciąż miała ze sobą Liama. Pojawiał się, przynosząc ze sobą promienie słońca, gdy zaczynała się burza i odchodził zostawiając czyste niebo z jasną linią horyzontu.
Są ludzie, którzy potrafią powiedzieć słowa, które podbudują nas na duchu, i są także tacy, którzy robią to tylko i wyłącznie za pomocą swojej obecności. Liam definitywnie należał do tej drugiej kategorii. Fay przy nikim nie czuła się tak spokojna, jak przy nim. Nawet, gdy podczas podwieczorka ciotka Georgia wymieniała członków rodziny, których zaprosiła, by przenocowali w domu Fay kilka nocy, w oczekiwaniu na pogrzeb Meg, Fay nie wykazała żadnych objawów zdenerwowania. Po prostu siedziała spokojnie i przyglądała się dłoniom Liama, kiedy obracał w rękach srebrny widelec, słuchając kobiety.
- Wuj Henry zapowiedział, że przyjedzie z rodziną. Do tego twoi dziadkowie i mój brat, Evan. W ciągu najbliższych kilku dni powinni także dotrzeć Harry i Blair…
Fay wzdrygnęła się lekko, kiedy usłyszała znajome imię. Ostatni raz widziała Harry’ego podczas świąt Bożego Narodzenia dokładnie dziesięć lat temu, a jednak wciąż miała w myślach jego obraz, jako kogoś obcego, naruszającego jej przestrzeń. Był wścibski, chociaż niektórzy nazywali to uprzejmością. Przysiadywał się do niej za każdym razem, gdy miał do tego sposobność i próbował zacząć rozmowę, na którą Fay wcale nie miała ochoty.
Do tego Harry i Blair posiadali jeden wielki minus, który skreślał ich na samym początku znajomości. Byli dziećmi ciotki Georgii.

Zjedli spokojnie ciasto, które Fay upiekła własnoręcznie w przerwach pomiędzy sprzątaniem sypialni gościnnych na pierwszym piętrze, a tuż przed piątą ciotka Georgia wstała od stołu i poinformowała ich, że zamierza udać się do swojego pokoju, by poczytać trochę książek. Gdyby czegoś potrzebowali, mogą ją tam znaleźć. Oczywiście, ani Fay, ani Liamowi nawet przez myśl nie przeszło, by zwracać się z czymkolwiek do kobiety. Zabrali naczynia do kuchni i usiedli w małym saloniku, którego okna wychodziły na starą, zaniedbaną altanę owiniętą dzikim bluszczem z każdej strony.
Mogli także wybrać znacznie większy salon, ale z niego widok rozciągał się na szeroki ogród za domem, a ostatnio nie był to zbyt przyjemny widok dla żadnego z nich. Wspomnienia wciąż były zbyt świeże, by nie wywoływać bolesnego ukłucia żalu, smutku i złości, które mieszały się w ich piersiach za każdym razem, gdy patrzyli na rozkopaną rabatę z tulipanami. Nikt jeszcze nie wziął się za przywrócenie jej do poprzedniego stanu.
Nie było to jednak spowodowane lenistwem! Fay zapracowywała się na śmierć przy wszystkich robotach domowych i każdego wieczoru padała na łóżko w pełni zadowolona z efektów jej ciężkiej pracy. Ale kiedy patrzyła na ogród… Rozkopana ziemia na ścieżce pomiędzy rabatami z kwiatami, które tak uwielbiała jej mama, stawała się swego rodzaju pomnikiem ku pamięci jej młodszej siostry. Czuła, że jeśli posprząta ten bałagan, będzie to równoznaczne z pogodzeniem się ze śmiercią Meg. A na to nie była gotowa. Tak samo, jak nie była gotowa, by wejść i obejrzeć sypialnię dwunastolatki.
Salonik był ciepły i przytulny. Niewiele się w nim mieściło, zaledwie jedna kanapa, stolik do kawy i kilka doniczek z kwiatami. Praktycznie całą ścianę naprzeciwko drzwi zajmowały półki przepełnione książkami i za to właśnie Fay uwielbiała to miejsce. Gdy była mała siadała tutaj na ziemi na miękkim dywanie, który potem podpaliła przypadkiem, bawiąc się sztucznymi ogniami, i marzyła o tym, że kiedyś przeczyta wszystkie te książki. Jej ojciec często kładł się na kanapie za jej plecami i opowiadał jej historie zapisane w grubych tomach. Zabierał ją wtedy do wspaniałych, odległych światów i pozwalał przeżywać niesamowite historię oczami nieustraszonych bohaterów. O ile piękniejszy był świat, opisany słowami wielkich poetów?!
Książki były dla niej swego rodzaju błogosławieństwem. Odskocznią, gdy nie wiedziała, do kogo się zwrócić. Były jej papierowym Liamem, kiedy nie było go w pobliżu lub nie chciała z nikim rozmawiać.
- Fay… - zaczął Liam i nagle urwał wpatrując się w podłogę, jakby chciał jeszcze raz przemyśleć to, co planował jej powiedzieć. – Uważam, że jesteś bardzo silna. Silniejsza niż mogłoby się wydawać.
Przez chwilę Fay wpatrywała się w niego w milczeniu, badając jego intensywnie brązowe oczy. Na jej ustach zagościł delikatny uśmiech, chociaż oczy pozostawały bezbrzeżnie smutne. W jej głowie toczyła się walka na śmierć i życie pomiędzy tym, co chciała mu powiedzieć, a tym, co potrafiła ubrać w słowa.
- Dziękuję – powiedziała w końcu i sięgnęła w stronę Liama, ściskając jego dłoń w dodającym otuchę geście. – Naprawdę staram się nie pokazywać jak bardzo przerażona jestem tym wszystkim, co mnie teraz czeka. Patrz! Mam gęsią skórkę nawet na myśl o zorganizowaniu pogrzebu… Wciąż nie mogę zrozumieć…
Głos jej się załamał, kiedy przesuwała wolną dłonią po skórze na swoim przedramieniu. Spuściła głowę i przysunęła drżącą brodę do obojczyka, by ukryć emocje, ale Liam już widział, że coś jest nie tak. Splótł ich palce ze sobą, bo wiedział, że Fay nie pozwoliłaby mu na więcej. Nie czuła się komfortowo przytulając kogokolwiek, ale doceniała takie drobne, przyjacielskie gesty. Nie potrzebowała wiele.
- Pomogę ci ze wszystkim. Spokojnie – zapewniał ją, kiwając głową. – Niedługo przyjedzie twoja rodzina, będziesz mieć dużo osób do pomocy, nie musisz się o nic martwić. Ciotka Georgia pewnie też będzie chciała się zaangażować…
- Nawet mi o niej nie wspominaj – przerwała mu Fay i zerknęła na niego zirytowana. – Nigdy nie zależało i nadal nie zależy jej ani na Meg ani na mnie, po prostu wciąż uparcie wierzy, że zgarnie ten dom. – Fay obrzuciła wzrokiem mały salonik. Nie miała pojęcia, dlaczego ciotka tak bardzo chce odebrać jej posiadłość jej rodziców, ale też nie zamierzała zagłębiać się w tym temacie.
- Już raz twoja rodzina cię poparła, jeśli będzie trzeba zrobią to znowu – powiedział Liam pewnym tonem. Fay święcie wierzyła, ze chłopak miał rację, chociaż gdzieś w głębi serca obawiała się, że nawet jej bliscy mogli w końcu znudzić się kłótniami ze starą kobietą.
A przecież ciotka Georgia nie była tak naprawdę powiązana więzami krwi z Fay. Była matką chrzestną mamy dziewczyny i tylko to utrzymywało ją w dobrych kontaktach z rodziną Collinsów.
Rozmyślania Fay przerwał niespodziewany dzwonek do drzwi. Domyślała się, że nawet ten dźwięk nie mógł wybudzić jej ciotki z poobiedniej drzemki, więc pospiesznie wstała z kanapy i ruszyła w kierunku drzwi frontowych. Dla bezpieczeństwa wyjrzała przez wizjer zanim dotknęła klamki i zamarła.
Przed progiem stało dwóch mężczyzn w szarych garniturach.


___________________________________

Czytam - komentuję
:)

5 komentarzy:

  1. to ... się narobiło. jesteś moją mistrzynią! może to dziwne i nierealne, ale gdzieś z tyłu głowy cały czas chodzi mi myśl, że to Liam mógł by być mordercą. to w sumie głupie.. ale naczytałam się już tyle kryminałów gdzie to bliscy okazywali się tymi zbrodniarzami. no dobra. nie przedłużam! jest cudownie, bardzo mi się podoba. :))

    OdpowiedzUsuń
  2. Witaj :) Weszłam na twojego bloga nobody is immortal, tak jak to mam w zwyczaju co jakiś czas sprawdzać czy, któreś z moich ulubionych opowiadań nie ruszyło się do przodu, a tam taka nie miła niespodzianka :( Niby napisałaś co miało być dalej, ale to kompletnie nie to samo! Szkoda, wielka szkoda, że porzucasz tamto opowiadanie bo było naprawdę dobre i w porównaniu do większości Dramione nie było cholernie ckliwe i och achowe, Naprawdę czytało się je z wielką przyjemnością. Dobra już się trochę pożaliłam to teraz coś pozytywnego. Bardzo się cieszę, że nie skończyłaś z blogowaniem. Znudziła Ci się fan fiction, no trudno, zdarza się. Dobrze, że mimo to mogę poczytać jakieś inne dzieła twojej twórczości. Blog zapowiada się bardzo ciekawie. Przeczytałam prolog i ten pierwszy rozdział i bardzo mnie zaciekawiła ta historia. Na pewno będziesz mieć we mnie wiernego czytelnika, także pisz kolejny rozdział! Agnes

    OdpowiedzUsuń
  3. No, nieźle nieźle, rozwijasz się Dziubasku, nie mogę się doczekać kolejnej części! :3

    OdpowiedzUsuń
  4. Już mogę powiedzieć, że nie pałam wielką sympatią względem naszej 'kochanej' cioteczki. W ogóle jakim prawem ona chciała zabrać Fay to, co odziedziczyła po rodzicach? Mówiąc, że dziewczyny są jeszcze za młode, by utrzymać tak wielki dom, chyba nie wiedziała, co mówi. Fay jest naprawdę bardzo silną i odpowiedzialną osobą. Wiek o niczym tutaj nie świadczy. Dojrzała emocjonalnie i to bardzo mocno. Współczuję jej śmierci Meg. Wciąż nie może się po tym wszystkim pozbierać i wcale się nie dziwię. Intrygująca tajemnica z tym zabójstwem. Ale całe szczęście, że dziewczyna ma przy sobie kogoś takiego jak Liam. Właśnie on kojarzy mi się z kimś takim.. dobrym, pomocnym, na kogo zawsze można po prostu liczyć. Nie wyobrażam sobie, co działoby się z Fay, gdyby nie było go obok. Coraz bardziej mnie wciąga, powiem Ci!

    OdpowiedzUsuń
  5. Jest bardzo dzielna i mam nadzieję, że nie złamie się szybko. Musi pomścić swoją siostrę. Już nie przepadam za tą ciotką, ale chyba nic w tym dziwnego. Będzie żerować na uczuciach, żeby tylko zdobyć to co według niej, jej się należy. Podłe.
    Lece czytać dalej! :)

    OdpowiedzUsuń