"I'm a puppet on a string
Tracy Island, time-traveling diamond
Cutter shaped heartaches
That's come to find you, in some velvet morning
Years too late"
Tracy Island, time-traveling diamond
Cutter shaped heartaches
That's come to find you, in some velvet morning
Years too late"
Kilka razy w
nocy budziła się, męczona tym samym snem, którego nie można było nawet nazwać
koszmarem. Wciąż szła wąską kładką pomiędzy wzburzonymi falami oceanu, traciła
równowagę i zostawała złapana przez kogoś zaraz przed wpadnięciem do wody.
Nigdy jeszcze nie udało jej się dotrwać do momentu, w którym widzi twarz
wybawiciela, bo budziła się zawsze, gry próbowała odwrócić głowę.
O świcie
obudziło ją czyjeś chrapanie. Otworzyła oczy w panice, świadoma tego, że w jej
sypialni nigdy wcześniej nie rozbrzmiewały tego typu dźwięki i rozejrzała się
po pokoju. W fotelu obok półki z książkami leżał Harry z głową opadającą na
lewe ramię i ręką przewieszoną przez oparcie. Wyglądał, jak gdyby zasnął
pilnując jej.
- Harry –
powiedziała głośno, by go obudzić. Chrapanie ustało i nagle Harry podskoczył w
miejscu, przecierając twarz dłonią.
- Co się
stało? – wymamrotał, rozglądając się i w końcu zatrzymując spojrzenie na Fay.
Uśmiechnął się do niej nieznacznie i zmrużył oczy, robiąc zaspaną minę i
przeciągając się w fotelu.
- Co tutaj
robisz?
- Krzyczałaś w
nocy – powiedział, przyglądając się jej z uwagą. – Chciałem położyć się obok
ciebie, ale strasznie się wierciłaś, więc usiadłem tutaj na chwilę i chciałem
coś poczytać, ale… najwidoczniej zasnąłem.
- Moje książki
nie mogą być aż tak nudne. – Fay posłała mu rozbawione spojrzenie.
- Ojciec
zawsze mi mówił, że wiedza to największy skarb, a książki to klucz, by go
zdobyć. Uwielbiał czytać i nigdy nie pozwolił nam nawet wyrażać się
niepochlebnie o książkach. – Harry pokiwał głową, robiąc poważną minę, chociaż
w jego oczach igrały rozbawione ogniki. – Co ci się śniło? – zapytał, nagle
zmieniając temat.
- Ach… Miałam
kilka dziwnych snów – szepnęła, spuszczając wzrok na swoją białą pościel. –
Harry, wracaj do łóżka. Ten fotel jest strasznie niewygodny.
- Skoro
nalegasz. – Mężczyzna wzruszył ramionami i podszedł do niej. Z początku Fay
przyglądała mu się z zainteresowaniem, lecz kiedy Harry odsunął odrobinę pościel
i przymierzał się do położenia na JEJ łóżku, zaoponowała, przytrzymując go w
połowie tej czynności.
- Ale nie
do
m o j e g o
łóżka! – krzyknęła, zsuwając go z materaca stopą i śmiejąc się przy tym.
Harry wstał i popatrzył na nią z politowaniem.
- Fay, sama
nie wiesz, czego pragniesz – powiedział, kręcąc głową i w kilka sekund zniknął
za drzwiami jej sypialni. Dziewczyna jeszcze przez dobrą chwilę wpatrywała się
w punkt, w którym zniknęła jego czupryna z uśmiechem na ustach, zanim
zorientowała się, że ponownie została sama w pokoju. Opadła na poduszki z
westchnięciem.
Prawda była
taka, że nawet, jeśli Harry mówił do niej półżartem to jednak miał rację. Fay
nie wiedziała, czego pragnęła. Zwodziła go, udając przyjaźń, podczas gdy od
dawna przestało jej na niej zależeć. Uczucie do Harry’ego ewoluowało z dnia na
dzień i chociaż z początku nie była tego świadoma, teraz doskonale to wiedziała
i jedyne co robiła, to oszukiwała siebie. Lubiła Harry’ego, może nawet i
kochałaby go, gdyby udało jej się przyznać ten fakt przed samą sobą.
Na szafce
nocnej leżały dwa liściki zapisane pochyłym pismem. W szufladzie schowany był
długi nóż rzeźnicki. Kalendarz na ścianie mówił jej, że za dwa dni powinna udać
się na wizytę do doktora Louisa. Ale czy było to jej jeszcze potrzebne?
Wiedziała jak pozbyć się ciotki Georgii, a przecież gdy zaczęła chodzić do
psychologa, właśnie to miała na celu. Teraz wizyty były zbędne.
Gdyby tylko
mogła znaleźć te pieniądze, o których mówił wuj Berty…
Po południu po
raz pierwszy odważyła się wyjść samotnie do ogrodu. Ciepłe promienie słoneczne
pomogły odżyć roślinom po nieustannych ulewach, panujących przez ostatnie kilka
tygodni, więc wszystko zaczynało powoli kwitnąć na nowo. Przeszła się wąską
ścieżką pomiędzy grządkami tulipanów i goździków, po czym ruszyła w kierunku
różanych krzewów.
Podczas, gdy
Fay spacerowała po ogrodzie, Harry pojechał z ciotką Georgią do szpitala w
Brighton, skąd odebrali Blair. Dziewczyna wróciła z oczami przewiązanymi ciemną
opaską, poruszając się dzięki cienkiej lasce. Lekarze poinformowali jej
rodzinę, że od dnia wypadku nie odezwała się ani słowem, a było to
prawdopodobnie spowodowane szokiem, jaki przeżyła. Nawet jeśli podczas włamania
widziała włamywacza, nie była w stanie się z tego nikomu zwierzyć.
Fay zerwała
kilka dojrzałych pąków róż z zamiarem włożenia ich do wazonu w salonie.
Odwracając się w stronę domu jeden z kwiatów wypadł jej z ręki a wiatr zwiał go
w kierunki furtki, ukrytej w ogrodzeniu otaczającym ogród. Dziewczyna pobiegła
za nim, a kiedy sięgała po niego, zauważyła coś bardzo interesującego. Kłódka w
furtce lśniła.
Nie byłoby w
tym nic dziwnego, gdyby doskonale nie pamiętała starej, zardzewiałej kłódki, z
którą zawsze się męczyła, próbując ją zamknąć, czy otworzyć. Ktoś ją podmienił.
Pobiegła do domu
po kluczyk i wróciła szybko do ogrodu, wstrzymując oddech, kiedy przymierzała
się do otworzenia kłódki. Tak jak się domyślała, klucz nie pasował do otworu.
Odsunęła się od bramy i przyjrzała jej jeszcze raz, szukając kolejnych dowodów
na to, że ktoś majstrował przy wejściu do jej ogrodu.
- Za długo
mnie tu nie było – mruknęła do siebie. – Wszystko mogło się zmienić.
Wróciła do
domu przez taras, ale słysząc odgłosy rozmowy pomiędzy Harry’m a ciotką Georgią
na górze, postanowiła wyjść ponownie na dwór i pomyśleć w samotności. Na myśl
przychodziło jej tylko jedno miejsca, odpowiednie do takich wypraw. O mało co
nie dostała zawału, kiedy zobaczyła Blair, siedzącą sztywno wewnątrz altanki
obok jej domu.
Zawahała się
tylko na chwilę, po czym usiadł obok dziewczyny i przyjrzała się jej uważnie.
Zastanawiała się, czy Blair instynktownie wie, że ktoś na nią patrzy i speszyła
się tą myślą. Odwróciła wzrok i zaczęła wpatrywać się w dom, unikając rozmowy.
Córka ciotki Georgii i tak nie wydawała się skłonna do zwierzeń.
Fay próbowała
uporządkować jakoś elementy układanki w swojej głowie, ale wciąż czegoś jej
brakowało. Coś było nie tak. Spojrzała na okno, z którego mogła zobaczyć
wnętrze małego salonu z książkami i nagle zmarszczyła brwi.
Popatrzyła na
miejsce, w którym kończył się mur i spróbowała odmierzyć odległość pomiędzy nim
a oknem. Salon powinien znajdować się dokładnie na rogu, a okno nie mogło być
wbudowane dalej, niż metr od krawędzi ściany.
Ale to dawało
jakieś dodatkowe dwa metry przestrzeni, które nie należały do salonu. Okno
znajdowało się za daleko, co znaczyło, że pomiędzy rogiem domu, a salonem
znajdował się dodatkowy pokój. Pokój, o którym do tej pory nie miała pojęcia.
Rzuciła się
biegiem w kierunku domu i wpadła do salonu, omal nie przewracając po drodze
Harry’ego, który akurat niósł gdzieś kubek herbaty.
- Hej, nie
widziałaś Blair? – zapytał, ale Fay już nie było w pomieszczeniu. Zniknęła
wewnątrz małego salonu, wpatrując się w ścianę, zabudowaną półkami z książkami.
Próbowała
złapać oddech po biegu, ale jej serce wciąż łopotało niebezpiecznie szybko
wewnątrz jej piersi. Przelatywała wzrokiem po tytułach książek, zastanawiając
się, jak dostać się do pomieszczenia, które znajdowało się za nimi. Może trzeba
było wyciągnąć którąś z nich, jak na starych filmach przygodowych? A może po
prostu pozbyć się ich wszystkich?
- Co ty
wyprawiasz?! – wykrzyknął Harry jakieś pięć minut później, widząc całą masę
książek, walających się pod stopami Fay, podczas gdy ona wciąż zrzucała na
ziemie nowe tomy. – Zwariowałaś? Fay! Faith?! Przestań!
Dopadł do niej
jednym krokiem i złapał ją za dłonie, nie pozwalając jej na ściągnięcie z półki
serii opowiadań o Sherlocku Holmesie, po które właśnie sięgała.
- Puszczaj! –
krzyknęła, wyrywając się.
- Co ty
wyprawiasz, Fay? Odpowiedz mi!
Dziewczyna
zamarła, wpatrując się w niego i oddychając głęboko. Popatrzyła w jego zielone
tęczówki i uśmiechnęła się od ucha do ucha, a w jej uśmiechu nie było ani
odrobiny rozbawienia.
- Przyjrzyj
się bliżej – szepnęła i wskazała głową na puste w większości już półki, które
teraz odsłaniały nowy obiekt, od dawna ukryty za grubymi woluminami. Dębowe
drzwi, stare i zakurzone.
- Co to jest?
– zapytał, puszczając jej nadgarstki i podchodząc bliżej półek. Posłał Fay
pytające spojrzenie.
- Twoja mama
się ucieszy – mruknęła dziewczyna pod nosem, po czym wróciła do ściągania
książek na ziemie. – Pomóż mi.
Dwa razy nie
trzeba mu było tego powtarzać. Harry zabrał się za zrzucanie tomów na podłogę,
robiąc to jeszcze szybciej niż Fay, która powoli opadała z sił. Pracowali w
milczeniu, sprzątając przejście do tajemniczego pokoju, aż w końcu mogli
spokojnie zdjąć półki z zawiasów, otwierając tym samym dostęp do drzwi.
Fay sięgnęła
do klamki, ale Harry ponownie złapał jej nadgarstek. Rzuciła mu rozdrażnione spojrzenie.
- Poczekaj –
poprosił. – Dlaczego powiedziałaś, że moja mama się z tego ucieszy?
- Czy to nie
oczywiste? – zapytała Fay, wyginając usta w rozbawieniu, a on ponownie z
przerażeniem odkrył pustkę w jej oczach, jaka towarzyszyła sztucznemu uśmiechowi.
– Ciotka Georgia przyjechała i została tutaj tylko dlatego, że szukała
pieniędzy po twoim ojcu. Możesz mi przypomnieć, co takiego wuj Berty zwykł
mawiać za starych dobrych czasów?
- Wiedza to
największy skarb, a książki to klucz, by go zdobyć…
- Widać nikt
nie brał staruszka na poważnie, prawda? – Fay zaśmiała się, a po kręgosłupie
Harry’ego przeszły ciarki. – Wystarczyło zrozumieć jego słowa dosłownie, a
wszystko byłoby sto razy łatwiejsze. Ukrył skarb za książkami!
To mówiąc
nacisnęła klamkę, a drzwi z łatwością ustąpiły pod jej naporem. Popchnęła je do
środka, a wewnątrz, dzięki nikłej poświacie padającej z salonu, zobaczyli pusty
pokój z tylko jednym, wąskim przedmiotem leżącym na podłodze po środku.
Staromodna, wyświechtana walizka.
Harry zrobił
krok do przodu i sięgnął po walizkę, przyciągając ją do nich.
- Jest ciężka
– mruknął, wpatrując się w znaleziony przedmiot.
- Jest
wypchana pieniędzmi – wytłumaczyła mu Fay, jak gdyby było to dla niej oczywiste
od samego początku. Przed oczami miała już wizję wyjeżdżającej ciotki. Ciszy i
spokoju.
- Lepiej pójdę
powiedzieć o tym mamie…
- Nie, ja
pójdę. Ty lepiej idź po Blair – poradziła mu Fay. – Siedzi w środku altanki
obok domu. Za chwilę zrobi się zimno na zewnątrz…
Harry jedynie
kiwnął głową i opuścił pomieszczenie. Przez jedną, długą sekundę Fay mierzyła
się z pokusą, by zajrzeć do walizki i odkryć, jaka suma została w niej ukryta,
ale potem usłyszała kroki na schodach i odwróciła się spanikowana w stronę drzwi.
- Ciociu? –
zawołała, wychylając się odrobinę zza framugi, by zobaczyć, kto znajdował się
za ścianą. Żadnej odpowiedzi. – Ciociu, jesteś tam? Chcę ci coś pokazać!
Wyszła z
salonu, nie słysząc reakcji ciotki na jej słowa. Korytarz był pusty.
- Ciociu! –
krzyknęła głośno, tracąc cierpliwość. Przez chwilę wydawało jej się, że czuje
przeciąg, ale potem przypomniała sobie, że sama wysłała Harry’ego na dwór, więc
to pewnie chłopak zapomniał dobrze zamknąć drzwi.
Nagle ciotka
wyszła z kuchni z flakonem pełnym róż w obu dłoniach.
- Fay,
kochanie, rzuciłaś tak te kwiaty na blat. Nie chciałam, żeby zwiędły – odezwała
się ciotka Georgia widząc dziewczynę, stojącą w korytarzu i spoglądającą z
wyczekiwaniem na najwyższe stopnie schodów. Fay odskoczyła od niej z
przerażeniem wymalowanym na twarzy, po czym złapała się za pierś, oddychając
głęboko.
- Boże,
myślała, że ciocia jest na górze – wymruczała, śmiejąc się do siebie pod nosem
i zerkając jeszcze raz na schody. – Nieważne! Znalazłam coś, co należy do
cioci.
- Naprawdę? –
wykrzyknęła ciotka Georgia i o mało nie upuściła wazonu z kwiatami z
podekscytowania.
- Tak, jest w
mniejszym salonie. – Fay kiwnęła głową, patrząc z uśmiechem, jak ciotka biegnie
do wskazanego jej pokoju i odnajduje na podłodze walizkę, którą przed laty
zostawił dla niej mąż.
- Och, Fay –
jęknęła ciotka Georgia, pochylając się nad walizką. – To należało do Berta,
pamiętam jak pakował tutaj wszystkie nasze wspólne zdjęcia i pamiątki, kiedy
wyjeżdżał na wojnę…
Ciotka Georgia
rozczuliła się nad walizką, wspominając stare czasy, gdy to jeszcze byli z
mężem młodzi i szaleńczo w sobie zakochani. Opowiedziała Fay o tym, jak wuj
Berty otrzymał wezwanie do wojska i musiał ją opuścić, ale obiecał, że jak
długo będzie miał przy sobie te przedmioty, tak długo będzie ją kochał.
Wszystkie zdjęcia i podarunki, które spakował zostały jej odesłane po jego
śmierci, jedynie walizka zaginęła w tajemniczych okolicznościach.
O zmroku
ciotka Georgia weszła do sypialni Fay z szarym, tekturowym pudełkiem w rękach.
Dziewczyna akurat leżała na łóżku czytając książkę i wsłuchując się w szum
deszczu za oknem. Ostatnio zdążyła polubić ten dźwięk.
- Fay, chyba
powinnam ci podziękować, a przy okazji przeprosić cię za to, przez co musiałaś
przeze mnie przejść – odezwała się ciotka, a Fay oderwała wzrok od książki,
spoglądając na kobietę z zainteresowaniem. Nie mogła uwierzyć, że to wciąż ta
sama osoba, która upierała się, że Fay potrzebuje specjalistycznej opieki.
- Nie musi
mnie ciocia przepraszać. Czy w walizce było to, czego ciocia szukała?
- Tak, Bert
schował tam wszystkie nasze oszczędności. – Ciotka Georgia pokiwała głową, po
czym spuściła wzrok na pudełko w swoich dłoniach. – Nie znalazłabym tego jednak
bez twojej pomocy, więc proszę, przyjmij ten skromny… prezent.
Fay popatrzyła
na tekturowe pudełko i pokręciła głową z powątpiewaniem.
- Nie
potrzebuję twoich pieniędzy, ciociu. Do tej pory całkiem dobrze sobie bez nich
radziłam…
- Utrzymanie
takiego domu dużo kosztuje, a spadek po twoich rodzicach nie wystarczy ci na
długo. Potem i tak będziesz musiała wymyślić, jak zarobić na opłatę rachunków –
powiedziała ciotka, a Fay z przykrością musiała przyznać jej rację. Już teraz
obawiała się o to, co się stanie z jej domem, kiedy skończą jej się aktualne
fundusze.
- Wuj Bert nic
nie wspominał o tym, że pragnie oddać mi część swoich oszczędności. – Na
przekór wszystkiemu broniła się Fay.
- To również
moje oszczędności, Fay. Nie bądź naiwna, po prostu przyjmij ten prezent.
Ciotka Georgia
postawiła paczkę na biurku i zerknęła na Fay z wahaniem.
- Wyjadę w poniedziałek,
najwcześniejszym pociągiem – poinformowała dziewczynę. – Pożegnałabym się z
tobą już dzisiaj, ale obawiam się o zdrowie Blair. Chcę, żeby jeszcze przez
kilka dni była blisko lekarzy z okolicznego szpitala. Tak… na wszelki wypadek.
- Rozumiem. –
Fay kiwnęła głową, nie patrząc się na ciotkę. Inna rzecz przyszła jej na myśl.
Jeżeli ciotka zabiera ze sobą swoją córkę, będzie również chciała zabrać i
syna. Przeszedł ją dreszcz strachu.
Ciotka
zacisnęła mocno wargi, patrząc w podłogę i wyszła z pokoju bez słowa. Fay
spoglądała jeszcze przez chwilę w pustą przestrzeń, po czym otrząsnęła się z
szarych myśli i wyszła czym prędzej, by porozmawiać z Harry’m.
Stał nad
spakowaną walizką w swoim pokoju i patrzył w milczeniu na poskładane równo
rzeczy. Kiedy Fay weszła do sypialni, spojrzał na nią i posłał jej ponure,
pełne żalu spojrzenie. Jak gdyby to ona zmusiła go do spakowania się.
- Więc masz
to, czego chciałaś – mruknął, odwracając wzrok.
- Nie musisz
wyjeżdżać – powiedziała cicho, podchodząc do niego.
- Nie muszę?
Naprawdę? – Jego głos był przepełniony goryczą. Fay zgarbiła się lekko, słysząc
ile jadu przelewa się przez jego usta.
- Dlaczego nie
chcesz zostać?
- Bo nie
jestem aż tak wielkim idiotą, za jakiego mnie masz – warknął. – Nie mam zamiaru
siedzieć tu i czekać aż wróci ten twój psychopata, a potem pójść w odstawkę,
Fay. Wiem, że gdy tylko pojawi się Liam, zapomnisz nawet, że kiedykolwiek
istniałem.
- To
nieprawda… - mruknęła, ale nawet ona nie była przekonana o szczerości swoich
słów.
- Nieprawda? W
takim razie powiedz mi coś. – Harry zbliżył się do niej tak, że teraz musiała
zadzierać głowę, by utrzymać z nim kontakt wzrokowy. – Dlaczego chcesz, żebym
został?
- Bo cię
potrzebuję – odpowiedziała bez chwili wahania.
- Nie, Fay.
Przecież ty nikogo nie potrzebujesz! To twoje słowa! – podniósł głos, cofając
się o krok i wznosząc ręce ze złością. – Więc, proszę cię, powiedz mi, dlaczego
chcesz, żebym został?!
Każde słowo
wypowiadał coraz wolniej, wyraźniej i głośniej, aż w końcu warczenie zamieniło
się w krzyk.
- Harry! –
krzyknęła, by go uspokoić, ale to tylko jeszcze bardziej go rozwścieczyło.
- Czy naprawdę
jesteś aż tak ślepa? – pochylił się, by nie musiała podnosił głowy, żeby
widzieć jego twarz. Był od niej co najmniej o stopę wyższy. – Czy to nie jest
aż boleśnie oczywiste jak żałośnie mocno jestem w tobie zakochany? Łatwo ci
było tak długo to ignorować? Wykorzystywać mnie do wszystkiego, żeby osiągnąć
to, czego chciałaś?!
- Harry, ja
nie…
- Więc teraz
mówię to głośno i wyraźnie – przerwał jej. – I wystarczą tylko dwa twoje słowa,
a zostanę jak długo zechcesz. Zostanę nawet na całą wieczność…
Wpatrywała się
w niego w milczeniu, hamując łzy i uspokajając serce, by przestało tak
szaleńczo bić, odkrywając przed Harry’m całą prawdę o jej uczuciu.
- Dwa słowa,
dziewięć liter. Powiedź je, a wyrzucę ten kufer za okno. – Harry wskazał na
walizkę u stóp jego łóżka. Fay nabierała powietrza by coś powiedzieć, ale zaraz
zamykała usta i wpatrywała się żałośnie w rozwścieczone oczy bruneta.
Wydawało jej
się, że minęły godziny zanim Harry w końcu westchnął głośno i odwrócił od niej
wzrok, poddając się. Odszedł w kierunku okna i zapatrzył się w przestrzeń za
nim. Fay nie mogła zobaczyć jego twarzy, ale przez chwilę wydawało jej się, że
widzi na niej pojedynczą łzę.
- Lepiej już
wyjdź – szepnął, nie patrząc się na nią.
Zamknęła za
sobą drzwi, wróciła do swojej sypialni i dopiero wtedy dała upust swoim
emocjom. Zsunęła się po ścianie na podłogę, rozpadając się na tysiąc małych
fragmentów. Dokładnie jak w dniu, kiedy odszedł od niej Liam. Uczucie
osamotnienia było równie intensywne, jednak tym razem wiedziała, że wina leży
tylko i wyłącznie po jej stronie.
Jej myśli
plątały się i krzyżowały ze sobą, tworząc pajęczynę wrażej, których nie
potrafiła rozszyfrować. Wiedziała, że z każdym dniem od zniknięcia Liama
kochała go coraz mocniej, ale jednocześnie była świadoma tego, że jej uczucia
względem Harry’ego w niczym nie przypominały tego, czym były na początku ich
znajomości. Harry stał się kimś ważnym. Kimś istotnym. I gdyby tylko nie Liam…
Liam wszystko
komplikował. Nie było go od tak dawna, a wciąż czuła, jakby krył się za każdym
rogiem. Jak gdyby obserwował ją i oceniał jej zachowanie. Wszystko co robiła,
robiła z myślą o Liamie. Jej przyjacielu. Kimś, kto wyznał jej miłość, a potem
zniknął.
A teraz
przyszedł czas, w którym powinna podjąć tę na pozór łatwą decyzję. Wybrać tego
mężczyznę, który złamał jej serce, czy tego, który je naprawił? I chociaż
wiedziała, co byłoby rozsądniejsze, nie potrafiła działać racjonalnie. Tego
właśnie się obawiała. Przed tym uciekała w samotności, gdy nie chciała
rozmawiać z ludźmi. Wiedziała, że jeśli tylko wpuści kogoś do swoich myśli,
zostanie pokonana. Znów czuła się słaba.
______________________________________
Czytam - Komentuję
Trochę dłuższa notka ode mnie niż zazwyczaj:
Mam dla was dobrą i złą wiadomość. Dobra jest taka, że w następnych rozdziałach będzie znacznie więcej Louisa i Liama, a zła - zostało już tylko kilka rozdziałów do końca. Tak. Niedługo poznamy odpowiedzi na wszystkie pytania! A mówiąc o pytaniach:
Kto według was jest mordercą i kto podkłada Fay kartki z notatkami? :) Jestem ciekawa waszych domysłów :3
Pozdrawiam! xx
Rozdział świetny! Zaglosowalam w tej sondzie i tam wszyscy głosują że Liam jest morderca tylko po co mu była śmierć siostry Fay! Trudno dowiem się w następnych rozdziałach czekam i całuje :***
OdpowiedzUsuńTak mnie kusi, żeby przeczytać już teraz i skomentować, ale niestety muszę się zbierać do spania, już po pierwszej :c Ale rano przy kawie to zrobię <3 Chciałam tylko powiedzieć, że skakałam z radości, kiedy powiadomiłaś o nowym rozdziale, bo czekałam niecierpliwie! Do rana, buziaki :*
OdpowiedzUsuńKochana, nie wiem jak to się stało, że tutaj nie wróciłam i nie zostawiłam komentarza drugiego kwietnia, serio :o Dzisiaj tak odwiedziłam bloga, żeby zobaczyć czy może coś się nie pojawiło i zorientowałam się, że nie ma mojego komentarza! Ale już to szybciutko nadrabiam :)
UsuńMyślę, że Faith powoli wariuje, naprawdę. Ale mimo, że mnie to przeraża, wcale się temu nie dziwię. Wszystkie przykre wydarzenia zwaliły się na nią tak nagle, w jednym momencie. Do tego kompletnie nie potrafi poukładać swoich uczuć ani względem Harry'ego, ani Liama. Moim zdaniem zdecydowanie powinna wybrać tego pierwszego, który już od jakiegoś czasu trwa u jej boku, pomaga, jest zawsze, kiedy go potrzebuje. A Liam? Wyjechał i słuch po nim zaginął, dlatego uważam, że Faith powinna o nim jak najszybciej zapomnieć. Zresztą, ostatnio go podejrzewam, co nie jest fajnym uczuciem, no ale zobaczymy.
Zrobiło mi się tak bardzo przykro podczas rozmowy Harry'ego z Fay. Chciałam, żeby dziewczyna w końcu przyznała się do uczuć względem niego, to wszystko by ułatwiło. A teraz Harry wyjedzie i nie chcę nawet wiedzieć, co będzie się działo z dziewczyną. Kurczę, mam jednak nadzieję, że nasz przystojniak i wybawca zostanie, nie wiem, wykona w stronę Faith gest, może nawet ją pocałuje, a później będzie już jej łatwiej. Kochana, czekam na rozdział kolejny i już nie mogę się doczekać <3
Szczerze nie mam pomysłu kto może być mordercą... Liam? Troche dziwnie się wokół niego zrobiło... :D
OdpowiedzUsuńNie mogę się doczekać kolejnego! ;)
o rany, o rany, o rany...
OdpowiedzUsuńO RANY. wielkie o rany!
po pierwsze - nic już nie rozumiem, a to dziwne bo jako fanka kryminałów zwykle po jakimś czasie dochodzę do jakiejś tam prawdy. brawo, udało Ci się namotać mi głowie, ale to całkiem fajne uczucie.
biedna Blair, no i pozazdrościć Fay dedukcji. całkiem nieźle jej to wyszło.
i przyznaję się bez bicia, nie mam najmniejszego pojęcia kto jest mordercą, a pewnie jest to proste jak obręcz. Faith? może ma rozdwojenie jaźni?
w każdym razie - nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału. (:
Nie mam zbyt wiele czasu - niestety, muszę nadrobić tysiące innych blogów. Ale szczególne brawa dla Fay, która odkryła gdzie są pieniądze. Trochę przykro, że ciotka od razu ma już zamiar wyjechać.Również jak wyżej chodzi mi po głowie, że może Faith ma rozdwojenie jaźni, ale nie wiem. Cóż żal mi trochę Harry'ego no i Liam uh.. czekam na kolejny! <3
OdpowiedzUsuńCudnie potrafisz ubierać w słowa :)
OdpowiedzUsuńZ Fay dobry detektyw jest, ma dziewczyna głowę, ale nie bardzo radzi sobie emocjonalnie. A co do tego mordercy to od dawna myślę, że to Liam, ale to byłoby zbyt oczywiste. Może to Louis? Więcej chętnych na to miejsce nie widzę :D więc pewnie mnie zaskoczy jeśli to będzie ktoś kto inny, a cicha woda brzegi rwie, prawda? :)
Nie wiem jak to się stało że kompletnie nie wiedziałam o tym rozdziale! Już zabieram się za komentowanie :)
OdpowiedzUsuńTy zdolna bestio! Rozdział jak zawsze fantastyczny!
Fay jest rozdarta, współczuję jej i to bardzo. Musi wybrać między Liamem a Harrym, pewnie jeszcze doktorek napatoczy się :D
Nie wiem kto może być mordercą, ale wydaje mi się, że to Liam, to jego zniknięcie, dziwne jest to wszystko. Z drugiej strony dlaczego miałby to robić? Cieszę się że poznamy wszystkie odpowiedzi jednak przykro mi że zbliżamy się już do końca, mogłabym czytać i czytać w nieskończoność Twoje opowiadania :) A teraz zmykam czytać kolejny rozdział :)